piątek, 29 maja 2020

Biografie współczesnych sportowców

Sportowcy - herosi, bohaterowie naszej codzienności. Za ich sukcesami stoją lata treningów, ciężkiego wysiłku, rezygnacji z wielu przyjemności życiowych. Dla wielu z nas są wzorcami postaw, którym chcielibyśmy dorównać. Chętnie poznajemy ich biografie, by w ten sposób się do nich zbliżyć i poznać kulisy sukcesów. Kto dzieli się z nami swym życiem?
Od 2016 roku wszyscy znamy tę ładną, miłą i elokwentną dziewczynę. Wówczas odniosła tak spektakularny sukces (mistrzostwo świata UFC), że zaczęła gościć w mediach nie tylko sportowych. Wcześniej były lata wyczerpujących treningów, także sukcesy, o których w Polsce się nie rozpisywano.  
W swej biografii opowiada o swym dzieciństwie i dorastaniu, o pasji, jaką był i jest sport, o sile woli i uporze, który doprowadził ją do tego miejsca, gdzie obecnie się znajduje. Opowiada o podróżach i poznawaniu świata, co jest niejako skutkiem ubocznym uprawiania sportu.

Ten tytuł odnosi się do biografii Mameda Khalidova.  Z tym sportowcem, mistrzem mieszanych sztuk walki (MMA), reprezentantem Polski rozmawia Szczepan Twardoch.
Już tytuł biografii wskazuje, że Khalidow miał niełatwe życie. Urodzony i wychowany w Czeczenii, przyjechał do Polski w 1997 roku, tu pozostał, tu walczy o lepsze życie dla siebie i swej rodziny.
Z książki wyłania się obraz sportowca – wojownika nie tylko na arenie sportowej, pobożnego muzułmanina pewnego swej wartości i odpowiedzialnego człowieka.

Kuba Błaszczykowski, piłkarz, którego zna każdy polski chłopiec, opowiada o swym tragicznym dzieciństwie, o buncie dorastania pod opieką babci, o plusach i minusach sportowej strony życia.
Opowiadają o nim także przyjaciele z boiska i trenerzy.
Tak powstał portret człowieka pewnego swej wartości, a jednocześnie skromnego, któremu udało się pokonać demony przeszłości.
Jest to wywiad – rzeka, w którym aktualny trener polskich szczypiornistów ukazuje oficjalną twarz pasjonata sportu i człowieka sukcesu a także twarz prywatną, której kibice do tej pory nie mieli okazji poznać. Talant Dujszebajew urodził się w Kirgizji, przez lata grał w reprezentacji ZSRR, WNP, Rosji i Hiszpanii. Od ponad 20 lat ma obywatelstwo hiszpańskie, ale swoje prywatne i sportowe życie od kilku lat związał z Polską.
W książce zawarty jest portret człowieka, który wierzy w marzenia.

Steve Davis w Wielkiej Brytanii jest uwielbianym sportowcem, mistrzem snookera, dyscypliny na Wyspach bardzo popularnej. W Polsce snooker należy do sportów niszowych, toteż i Davis nie jest popularny. Warto jednak poznać tę postać, bowiem to on sprawił, że snooker z rozrywki dla klasy robotniczej stał się prestiżową dyscypliną.
Biografię czyta się z przyjemnością, zawiera dużo anegdot i ciepłego humoru.

“Możesz zostać w życiu, kim chcesz. Byleby nie górnikiem” – to słowa jego ojca. I tak zrobił. Został himalaistą. O kim mowa? O Adamie Bieleckim, który wsławił się głównie jako pierwszy zdobywca zimą Gaszerbrum i Broad Peak. Te wyprawy, a właściwie okrutne warunki wspinaczki, są głównym tematem jego opowieści. Ale są też wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to zamarzył o zdobywaniu szczytów i uparcie dążył do ich realizacji. Jest to historia człowieka, dla którego szczyty nie są przenośnią.

Alex Ferguussson był liderem przez 38 lat, kiedy to pełnił funkcję menadżera klubu piłkarskiego. Manchester United pod jego kierownictwem stał się jednym z najlepszych klubów.  Fergusson zdradza, co stoi za tym sukcesem: dyscyplina, kontrola, praca zespołowa i motywacja.  Mogą się od niego uczyć skutecznego działania nie tylko sportowcy.

źródło: empik.com.

czwartek, 28 maja 2020

IDEAŁY A AUTORYTETY


     Czy potrafilibyście wskazać kogoś, kogo bardzo cenicie? Rodzica, nauczyciela, przyjaciela, znanego naukowca, działacza społecznego lub artystę? Taką osobę można nazwać autorytetem, czyli kimś cieszącym się wśród ludzi szczególnym uznaniem, szacunkiem, poważaniem ze względu na swoją wiedzę lub zachowanie. Autorytet często stawiany jest za wzór do naśladowania dzięki swojej wysokiej inteligencji, prawdomówności, uczciwości, odwadze. Często się zdarza, że cechy przywódcze i charyzma takiej osoby mają ogromy wpływ na innych. W dzieciństwie szukamy wzorów do naśladowania, a okres dojrzewania to czas buntu i odrzucenia autorytetów.
Idol również może stanowić wzór do naśladowania. To osoba publiczna, bardzo popularna, ceniona najczęściej za wygląd, sposób bycia, dokonania sportowe czy twórczość. Idolami są aktorzy, piosenkarze, sportowcy, którzy mogą stać się autorytetami, choć nie reprezentują niektórych wartości cenionych w społeczeństwie. Idol nie musi być wzorem w każdej dziedzinie życia.
Z kolei ideał to ktoś doskonały, wykraczający poza zwyczajność, wzór do naśladowania, który stanowi cel ludzkich pragnień i dążeń.
Rozdziały:
1.       Odnaleziony autorytet
2.      Jak się zdobywa autorytet?
3.      Autorytet rodzica

Netflix kręci serial o Ani z Zielonego Wzgórza

Rozdział 1
Odnaleziony autorytet

Tekst zawiera fragment powieści „Ania z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery.
— Dobrze się stało, że ktoś wreszcie utemperował trochę tę starą wścibską plotkarkę – rzucił szybko Mateusz i miały to być słowa pocieszenia.
— Ależ, Mateuszu, co ty wygadujesz? Chyba rozumiesz, że zachowanie Ani było całkowicie naganne, a mimo to trzymasz jej stronę. Jeszcze trochę i powiesz, że w ogóle nie należy jej się za to żadna kara!
— No, czy ja wiem, może niezupełnie – odezwał się zakłopotany Mateusz. – Myślę, że powinna ją spotkać jakaś drobna kara. Proszę cię jednak, Marylo, nie bądź dla niej zbyt surowa. Pamiętaj, że nikt tego dziecka nie uczył odpowiedniego zachowania. Chyba… to znaczy… chyba dasz jej coś do jedzenia?
— A czy kiedykolwiek zdarzyło mi się morzyć ludzi głodem za złe zachowanie? – zapytała pełnym oburzenia głosem Maryla. – Dostanie posiłki o zwykłej porze, sama zaniosę jej na górę. Musi tam jednak pozostać tak długo, aż zdecyduje się przeprosić Małgorzatę, i nie ma od tego odwrotu, mój drogi […].
— Wieczorem, kiedy Maryla poszła przyprowadzić krowy z odległego pastwiska, Mateusz, który kręcił się wokół zabudowań gospodarczych i bacznie wszystko obserwował, wśliznął się do domu niczym jakiś włamywacz, i chyłkiem wszedł na górę. Zazwyczaj krążył jedynie pomiędzy kuchnią i własnym pokojem położonym na parterze. W salonie zasiadał tylko wtedy, gdy przychodził do nich na herbatę pastor, czuł się tam bowiem dość nieswojo. Na górę jednak nigdy nie zaglądał. Nie był tam od czterech lat, kiedy to pomagał Maryli tapetować pokój. Na palcach przeszedł przez korytarz i przez kilka minut stał pod drzwiami pokoju Ani […].
— Aniu – powiedział szeptem jakby obawiał się, że go ktoś może go podsłuchać – Jak się czujesz, Aniu? Na twarzy Ani pojawił się blady uśmiech.
— Nie najgorzej. Dużo sobie wyobrażam i to pomaga mi spędzić jakoś czas. Oczywiście czuję się nieco samotna. Ale i do tego można się przyzwyczaić. Ania uśmiechnęła się znowu, dzielnie przygotowując się na długie lata dobrowolnego więzienia. Mateusz przypomniał sobie, że powinien jak najszybciej powiedzieć to, co miał do powiedzenia jako że Maryla lada chwila mogła wrócić.
— Powiedz no, Aniu, czy nie lepiej byłoby , gdybyś ustąpiła? – wyszeptał wreszcie – I tak prędzej czy później będziesz musiała to zrobić, bo Maryla jest strasznie upartą osobą, naprawdę niezwykle upartą. Lepiej zrób to zaraz i będzie po wszystkim.
— Chodzi panu o to, bym przeprosiła panią Linde?
— Tak, właśnie, przeprosiła, to odpowiednie słowo – powiedział Mateusz z wielkim przejęciem w głosie – Trzeba po prostu całą sprawę załagodzić. O to chciałem cię prosić.
— Myślę, że mogłabym to zrobić, aby pana ucieszyć – powiedziała Ania. – Teraz potrafię już powiedzieć, że jest mi przykro, bo rzeczywiście jest mi przykro. Ubiegłej nocy wcale tego nie czułam […], dzisiaj rano jednak wszystko minęło. Przeszła mi cała złość, czuję się ogromnie wyczerpana. Tak bardzo jest mi teraz wstyd […], nie mogłam sobie wyobrazić siebie idącej do pani Linde z przeprosinami. Postanowiłam, że już raczej wolę pozostać tutaj na zawsze. Niemniej jednak dla pana zrobiłabym wszystko, jeżeli tylko na tym panu zależy…
— Ależ oczywiście, że mi zależy. Bez ciebie tam na dole jest przeraźliwie smutno. Proszę cię, bądź dobrym dzieckiem i postaraj się to wszystko naprawić.
— No dobrze – odpowiedziała zrezygnowana Ania.
— Jak tylko Maryla wróci, powiem jej, że żałuję tego, co zrobiłam.
— To dobrze, Aniu, to bardzo dobrze, Tylko proszę cię, nie mów Maryli, że u ciebie byłem, powiedziałaby, że wsadzam nos w nie swoje sprawy, a obiecałem jej, że nie będę się mieszał do twojego wychowania.
— Nie wyciągnie tego ze mnie nawet dzikimi końmi – obiecała uroczyście Ania. – A tak w ogóle, to jak można coś z kogoś wyciągnąć dzikimi końmi?

Rozdział 2
Jak się zdobywa autorytet?

Tekst zawiera fragmenty książki Beaty Ostrowickiej „Jest taka historia – opowieść o Januszu Korczaku”.
Któregoś dnia do tego sierocińca przyszła pani w pięknej ciemnej sukni ozdobionej koronkowym kołnierzykiem. I ta pani nie krzyczała, tylko miłym głosem wyjaśniła dzieciom, że teraz będą mieszkać gdzie indziej. Też w Warszawie, na ulicy Krochmalnej 92 […].
Na ulicy Krochmalnej 92 był wielki, biały budynek z tablicą Dom Sierot. I tam Frania po raz pierwszy zobaczyła Panadoktora. Stał przed głównym wejściem i czekał na dzieci, żeby się z nimi przywitać.
Babcia, gdy to opowiada, a lubi tę część, mówi: „Pandoktor się do nas uśmiechał. Jak tylko go zobaczyłam, to wiedziałam, że Pandoktor to dobry człowiek”. I mówi: „Pandoktor” tak, jakby to był jeden wyraz. A ja ją poprawiam:
— Babciu. Pan doktor, dwa wyrazy.
A ona kręci głową, że nie. Bo jako dziecko tak się do niego zwracała, bo tak mówili wszyscy, jednym tchem: „Pandoktor”. I tak już zostanie.
Więc ten Pandoktor, taki szczupły, z bródką, w okularach, to się okazało, że to nie tylko pan doktor, czyli lekarz, ale też i dyrektor tego sierocińca. Najważniejszy. A inna najważniejsza osoba to była pani Stefa Wilczyńska. On był tatą dla dzieci, ona mamą [...].
— A Basia się rozpłakała, gdy zobaczyła łóżko, w którym miała spać.
— Brzydkie było? – nie rozumiem.
— Piękne, czyste. Ale bała się spać w nim sama. W starym sierocińcu spaliśmy po kilka w jednym łóżku. I nie było pościeli. A jedna dziewczynka sikała nam do łóżka. Nie specjalnie, tylko jakoś taka wystraszona była… […].
Dom na Krochmalnej pachniał jeszcze farbą, skrzypiały w nim podłogi. Pościel, ręczniki były bielutkie [...]. Była wielka sala, w której dzieci odrabiały lekcje albo się uczyły, klasy, łazienki, magazyny, kuchnia, szwalnia, stolarnia, dwie sypialnie – dla dziewczynek i dla chłopców. Obok tej dla dziewczynek był pokój pani Stefy, można było zawsze do niej pójść, gdy się coś złego przyśniło albo rozbolał brzuch. Pan doktor mieszkał w malutkim pokoiku na poddaszu. To się nazywa facjatka. Przylatywały tam wróble, on je karmił i bardzo się polubili. A Pan doktor, zanim późnym wieczorem szedł do siebie, wędrował po sypialniach. Przykrywał dzieci, uspokajał te, którym coś złego się przyśniło, albo budził te, o których wiedział, że jeśli nie pójdą do toalety, obudzą się w mokrej pościeli [...]. To był raczej dom niż „placówka opiekuńcza”. Było czysto, nikt nie chodził głodny. Nikt dzieci nie bił, nikt na nie krzyczał [...]. I dzieci tutaj zaczynały się uśmiechać. Robiły się pogodne, wesołe. Babcia uważa, że to zasługa Panadoktora, bo on miał inne podejście do dzieci niż większość pozostałych dorosłych. Dla nich dzieci były… mniej ważne niż dorośli. A Pandoktor traktował je tak, jak dorosłych. Z szacunkiem. Mówił, że nie ma dzieci tylko ludzie [...], nie potrafię sobie wyobrazić, że żyli tacy dorośli, i żyło ich bardzo wielu, którzy uważali, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. I najważniejsze dla nich było, by dziecko, takie cichutkie, grzeczniutkie, słuchało mamy, taty i pań guwernantek, czyli opiekunek, nauczycielek. I że wtedy nikt się nie pytał, co dziecko myśli, czuje, jakie ma marzenia, co lubi, a czego nie, czy czegoś się boi. Tak jakby dziecko to było tylko puste ciałko…
Janusz Korczak – lekarz, pedagog, pisarz, publicysta i działacz społeczny, związany z placówką Dom Sierot, właściwe nazwisko Henryk Goldszmit, urodził się 22 lipca 1878 lub 1879 r. w Warszawie. Zginął prawdopodobnie 7 sierpnia 1942 r. w Treblince wraz z dziećmi z sierocińca w Treblince.

Rozdział 3
Autorytet rodzica

Tekst bajki Ignacego Krasickiego pt. „Wilczki”.
Pstry jeden, czarny drugi, a bury najmniejszy,
Trzy wilczki wadziły się, który z nich piękniejszy.
Mówił pierwszy: „Ja rzadki!”
Mówił drugi: „Ja gładki!”
Mówił trzeci: „Ja taki jak i pani matka!”
Trwała zwadka.
Wtem wilczyca nadbiegła,
Gdy w niezgodzie postrzegła:
„Cóż to – rzecze – same w lesie
Wadzicie się!”
Więc one w powieść, jak się rzecz działa.
Gdy wysłuchała:
„Idzie tu wam o skórę – rzekła – miłe dzieci,
Która zdobi, która szpeci.
Nasłuchałam się tego już to razy kilka,
Nie przystoi to na wilka
Wcale.
Ale
Jak będziecie tak w kupie
Dysputować się, głupie,
Wiecie, kto nie zbłądzi?
Oto strzelec was pozwie, a kusznierz osądzi”.


źródło: epodreczniki.pl

środa, 27 maja 2020

Kajko i Kokosz. Szkoła latania

     Szkoła latania to pierwszy album z cyklu Kajko i Kokosz, najpopularniejszej serii komiksowej autorstwa Janusza Christy, której bohaterowie należą do grupy najlepiej rozpoznawalnych postaci polskiej popkultury. Cykl opowiada o dwóch wojach - dzielnym i rozważnym Kajku oraz żarłocznym i samolubnym Kokoszu, którzy bronią Mirmiłowa przed atakami niecnych Zbójcerzy pod wodzą Hegemona oraz przeżywają całą masę zabawnych przygód. Komiks powstawał w latach 70. i 80. XX wieku i był jedną z wizytówek czasopisma młodzieżowego „Świat Młodych”. W 2003 roku wydawnictwo Egmont Polska wznowiło serię, a dzięki tej reedycji wszystkie części komiksu ukazały się po raz pierwszy w kolorze. Egmont wydał również 3 edycje specjalne komiksu w językach regionalnych: tom Wielki Turniej w gwarze góralskiej (Ogromniasto gońba), Szkoła latania w gwarze śląskiej (Szkoła furganio) i Na wakacjach po kaszubsku (Na latowisku). Przygody Kajka i Kokosza doczekały się także adaptacji dla miłośników gier planszowych  i gier komputerowych. W 2016 r. ukazał się pierwszy tom nowych przygód Kajka i Kokosza stworzony przez młodych polskich scenarzystów i rysowników komiksowych w hołdzie dla Janusza Christy.

Animowany serial o Kajku i Kokoszu już w przyszłym roku


Krótki zarys fabuły Szkoły latania:

Krwawy Hegemon i jego bezwzględni Zbójcerze wybudowali swoją warownię niedaleko Mirmiłowa. Pewnego dnia dowódca, który wpadał w złość, gdy ktoś zarzucał mu brak poczucia humoru, wpadł też na pomysł. Postanowił zaatakować sąsiedni gród, a podbój rozpocząć od Klubo-Gospody, uznał bowiem, że zajęcie tego strategicznego obiektu złamie ducha obrońców. Plan może był niezły, ale spalił na panewce dzięki Kajkowi i Kokoszowi, którzy odparli atak. Hegemon postanowił więc pozbyć się na dobre psujących mu szyki przeciwników i wpadł na kolejny pomysł: postanowił namówić kasztelana Mirmiła, by udał się na Łysą Górę i spełnił swoje największe marzenie czyli nauczył się latać od czarownic. A wraz z zarządcą Mirmiłowa powinni wyruszyć w drogę jego najlepsi wojowie... 

wtorek, 26 maja 2020

Święto wszystkich Mam

26 maja w Polsce obchodzony jest  Dzień matki. Tego dnia składamy życzenia swoim mamom i wręczamy im laurki, kwiaty i różnego rodzaju prezenty. Dzieci w ten sposób chcą im podziękować za trud włożony w wychowanie i miłość oraz okazać szacunek. 
Dziesięć zabawnych prezentów na Dzień Matki - Allegro.pl

My proponujemy wam krótkie wierszyki idealnie pasujące do dzisiejszego święta.

Danuta Wawiłow
Mama usiadła przy oknie.
Mama ma oczy mokre.
Mama milczy i patrzy w ziemię.
Pewnie ma jakieś zmartwienie...
Zrobiłam dla niej teatrzyk
 - a ona wcale nie patrzy.
Przyniosłam w złotku orzecha
- a ona się nie uśmiecha.
Usiądę sobie przy mamie,
obejmę mamę rękami
i tak jej powiem na uszko:
 "Mamusiu, moje jabłuszko!
 Mamusiu, moje słoneczko !
Mama uśmiechnie się do mnie
 i powie: Moja córeczko...


Ks. J. Twardowski „Dziękuję”
dziękuję za twoje włosy
nie malowane na obrazach
za twoje brwi podniesione na widok anioła
za piersi karmiące
za ramiona co przenosiły Jezusa przez zielona granicę
za kolana
za plecy pochylone nad śmieciem w lampie
za czwarty palec serdeczny
za oddech na szybie
za ciepło dłoni na klamce
za stopy stukające po kamiennych schodach
za to że ciało może prowadzić do Boga


K. I. Gałczyński „Spotkanie z matką”
Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała
jak Morze Czarne.
Noc. Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?

Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo falą w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
Mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?

poniedziałek, 25 maja 2020

BARDZO KRÓTKA HISTORIA POLSKIEGO KOMIKSU

© Krzysztof Gawronkiewicz

W przeciwieństwie do takich krajów jak Francja czy USA w historii polskiego komiksu nadal jest sporo białych plam. Badania nad naszą powieścią graficzną cały czas wymagają uzupełnienia. Zanim Adam Rusek w 2001 roku wydał w książkę Tarzan, Matołek i inni, polskie komiksy z lat 1919 – 1939 były praktycznie nieznane.
Nawet w świadomości osób interesujących się kulturą popularną, historia polskiego komiksu zaczynała się dopiero wraz z narodzinami czasopisma „Świat Młodych“ w 1949 roku, a czasy wcześniejsze to komiksowa terra incognita. W związku z tym chętnie stawiano tezę, że polski komiks jest czymś zupełnie wyjątkowym i rozwijał się w oderwaniu od europejskiej tradycji. Badania Adama Ruska, pracownika Biblioteki Narodowej i do dziś jedynego aktywnego historyka polskiego komiksu, zadały tej tezie kłam. W Polsce, która po zakończeniu I wojny światowej, po latach niewoli, odzyskała niepodległość, toczyło się niezwykle ożywione życie polityczne, co sprzyjało rozwojowi prasy. Tym bardziej, że w granicach Rzeczpospolitej znalazły się ziemie z trzech różnych zaborów, a w każdym z nich działały prężnie media regionalne. Polski komiks rozwijał się zatem wraz z prasą i był jej nieodłącznym elementem. Szczególnie dzienniki skierowane do niższych warstw społecznych zamieszczały rysunkowe historie, ale istniała też wyspecjalizowana prasa satyryczna taka jak „Szczutek“ – skierowana do zamożniejszego czytelnika.

„FILMY RYSUNKOWE“ I „SERYJKI OBRAZKOWE“

Przedwojenny polski komiks graficznie niewiele różnił się od komiksu francuskiego czy belgijskiego. Podobnie jak nad Sekwaną teksty wpisywano początkowo pod obrazkami (dymki to tradycja amerykańska). Komiksy nazywano wówczas jednak „filmami rysunkowymi“ lub „seryjkami obrazkowymi“. Opowiadały o codziennym życiu, komentowały sprawy obyczajowe, polityczne, kpiły z Rosji Radzieckiej i III Rzeszy. Polscy autorzy doskonale widzieli, co dzieje się w komiksie w Zachodniej Europie. Tworzono „spolszczone“ wersje znanych postaci takich jak Pat i Patachon (w Polsce – Wicek i Wacek), tłumaczono serie Disneya, ale powstawały także niezwykle popularne rodzime cykle wydane później w albumach. Dobry przykład to Ogniem i mieczem, czyli przygody Szalonego Grzesia opowiadające o wojennych trudach polskiego żołnierza walczącego o niepodległość zarówno z Niemcami, jak i z Rosjanami. Wyjątkowym bohaterem był też Bezrobotny Froncek, którego przygody rozgrywały się na Śląsku i stanowią dziś doskonały zapis społecznych nastrojów lat 1932–1939.
Po II wojnie światowej komiks wrócił do prasy, ale stracił pazur, ponieważ prasa z biegiem lat była coraz bardziej cenzurowana przez rządzącą partię komunistyczną. Dominowały więc historie przygodowe, rozrywkowe, początkowo neutralne światopoglądowo, potem zaś (zwłaszcza w latach 1949–1955) sławiące komunizm i potępiające zachodnich imperialistów. Wciąż istniał podział na postrzegane raczej przychylnie „seryjki obrazkowe“ (z tekstami pod obrazkami) oraz „comicsy“ traktowane jako inwazja wrogiej, kapitalistycznej kultury amerykańskiej.

OKRES ZARAZEM DOSKONAŁY I FATALNY

© Krzysztof Gawronkiewicz© Krzysztof GawronkiewiczRenesans polskiego komiksu nastąpił pod koniec lat 50-tych i wiązał się z prokomiksowym zwrotem magazynu „Świat Młodych“. Czasopismo to, obok wydawanego później magazynu „Relax“ (pierwszy numer w 1976 roku) stanowiło największą kuźnię komiksowych talentów doby PRL. Cały okres komunizmu był dla polskiego komiksu zarazem doskonały i fatalny. Z jednej strony komiksy cieszyły się ogromnym zainteresowaniem czytelników (nakłady w wysokości 300 000 egzemplarzy nie były rzadkością) i powstawały oryginalne, autorskie serie takich twórców jak Szarlota Pawel, Janusz Christa, Henryk Jerzy Chmielewski, Jerzy Wróblewski czy Tadeusz Baranowski. Z drugiej strony polski komiks nie przeszedł rewolucji lat 60-tych i wciąż był medium adresowanym głównie do dzieci, traktowanym niepoważnie przez krytykę literacką i artystyczną. Nie wykształcił się w Polsce komiks podziemny, polityczny czy eksperymentalny. Rodzima scena kształtowana była przez kilkanaście nazwisk, podczas gdy we Francji, Belgii czy USA było ich o niebo więcej. Żelazna kurtyna hamowała więc rozwój polskiego komiksu, który przestał nadążać za tym, co działo się za granicą, a estetycznie stał się dość zachowawczy i konserwatywny. Braki te postanowił nadrobić magazyn „Komiks-Fantastyka“ publikowany od 1987 roku, ale na dobre wszystko zmienił rok 1989.


SCENA NIEZALEŻNA I PUBLICYSTYKA KOMIKSOWA

© Krzysztof Gawronkiewicz© Krzysztof GawronkiewiczPoczątek kapitalizmu w Polsce przyniósł zalew komiksu zagranicznego, szczególnie amerykańskiego. W polskich kioskach pojawił się Batman czy Superman. Jednocześnie polscy autorzy zeszli do podziemia, ponieważ wydawcom bardziej opłacało się wydawać produkcje na licencjach. Dlatego w drugiej połowie lat 90-tych zaczęła prężnie działać scena niezależna, skoncentrowana wokół festiwalu komiksowego w Łodzi oraz coraz liczniejszych zinów i magazynów komiksowych takich jak „AQQ“, „KKK“ (Krakowski Klub Komiksu), „Komiks Forum“, „Produkt“ i wielu innych. Szczególnie istotnym, wręcz pokoleniowym magazynem był „Produkt“. Komiksy takie jak Osiedle Swoboda czy Wilq opowiadały o świecie subkultur, życiu na prowincji, wśród blokowisk. Lata 90-te to także rozwój publicystki komiksowej, która wcześniej istniała na dobrą sprawę jedynie na łamach „Komiksu Fantastyki“. Lata 90-te miały jednak także swoje poważne wady. Autorzy koncentrowali się na krótkich formach, publikowanych w magazynach i zinach. Nie powstawały rozbudowane opowieści, autobiograficzne „graphic novels“, wciąż dominował komiks gatunkowy i fantastyczny.

BOOM KOMIKSOWY

Rok 2000 to data graniczna wyznaczająca tak zwany boom komiksowy. Z roku na rok przybywało wydawców (rynek z czasem zweryfikował tę ilość), nowych twórców, a edytorzy coraz chętniej wydawali polskich autorów, choć o 300 000 nakładach nikt już nawet nie marzył. Komiks stał się sztuką niszową, ale z bardzo prężnie działającym środowiskiem fanowskim złożonym z wydawców, autorów, publicystów, organizatorów festiwali i czytelników. W latach 2000 – 2010 komiksowy rynek nadrobił wiele zaległości z Zachodu, pojawiło się także wielu nowych rodzimych autorów i autorek. Najbardziej popularni twórcy to Michał Śledziński (autor Osiedla Swoboda), Tomasz i Bartosz Minkiewiczowie – autorzy prześmiewczego cyklu Wilq o superbohaterze z Opola czy duet Leśniak&Skarżycki – twórcy Jeża Jerzego – kolczastego skate'a, którego przygody przeniesiono niedawno na ekran kinowy.Dziś komiks w Polsce stracił łatkę medium dla dzieci, nowe albumy omawiane są w ogólnopolskich mediach, można je kupić w księgarniach (choć tylko w dużych miastach), ale mimo to komiks wciąż nie wydostał się z niszy i w przeciwieństwie do filmu, literatury czy sztuk wizualnych niespecjalnie może liczyć na państwowy mecenat. Nadal jest trochę z boku, a raczej pomiędzy innymi dziedzinami kultury.

źródło: https://www.goethe.de/

piątek, 22 maja 2020

Porozumienie między kulturami


Jezyk Migowy | Pobierz Darmowe Wektory, Zdjęcia i pliki PSDZa jedno z najważniejszych wyzwań XXI wieku uznaje się konieczność porozumienia międzykulturowego. Często na przeszkodzie stają stereotypy, określane jako obrazy w głowach, wpływające na nasze myślenie, postępowanie i zachowanie. Współczesna socjologia dowodzi, że stereotypy to nie fakty, ale wyobrażenia, uogólnienia, schematy poznawcze, uproszczenia. Często, mówiąc o innych, posługujemy się uproszczonym obrazem cech ludzi innej narodowości, zawodu czy pochodzenia. Cechy te najczęściej mają wyraziste zabarwienie emocjonalne (negatywne lub pozytywne) oraz powstają na skutek generalizacji, nadmiernego uogólnienia. Stereotypy utrwala język, na pewno znacie frazeologizmy amerykański sen, niemiecka precyzja, jak w szwajcarskim zegarku.
Ze stereotypami trudno walczyć, gdyż są proste, trwałe i trudne do zmiany. Przekazywane są one kulturowo, utrwalone w społeczeństwie i oporne na niezgodne z nimi informacje. Stereotypy narodowe mają charakter etnocentryczny i antropocentryczny, budują poglądy o wyższości jednej nacji nad drugą. Używa się ich, aby podkreślić różnice między swoimi i obcymi. Takie widzenie świata właściwe jest każdemu narodowi. Stereotyp jest wyjątkowo niebezpieczny, gdyż może przerodzić się w rasizm.

Rozdziały:
1.       Czym są stereotypy narodowe?
2.      Stereotyp Polaka
3.      Kto jest Innym?
Przeczytaj uważnie teksty o stereotypach, zwróć uwagę na mechanizmy ich powstawania, sposób funkcjonowania i zmiany w zakresie stereotypowego postrzegania różnych narodów.

Rozdział 1
Czym są stereotypy narodowe?

Poniżej przedstawiony jest fragment tekstu Leszka Kołakowskiego „O stereotypach narodowych”.
Nieczęsto zauważać nam się zdarza, że wielka część naszej przestrzeni duchowej, naszych obrazów i naszych sposobów reagowania na świat i na innych ludzi, urobiona jest czy też wytworzona przez stereotypy, to znaczy spontanicznie ukształtowane, quasi-empiryczne generalizacje, które – gdy się już utrwalą – niemal nie dają się korygować przez późniejsze doświadczenia. Jest to naturalne i być może w sumie dobroczynne urządzenie umysłu, stereotypy – rzeczy, ludzi, narodów, miejsc – bywają różne, jedne nadają się do obrony, inne są półprawdziwe albo całkiem fałszywe, ponieważ są one jednak nieodzowne dla naszego umysłowego bezpieczeństwa, zazwyczaj mogą zwycięsko trwać na przekór przeciw doświadczeniom, chyba że powodują jakieś skutki wyraźnie szkodliwe. Jeśli są mylne, ale w praktyce nieszkodliwe, przechowują się bez zmian, bo jest nam duchowo bezpieczniej trzymać się choćby fałszywych stereotypów, aniżeli żyć w stanie nieustającej czujności, korygować je, a przez to wprowadzać nasz umysł w stan niekończącej się niepewności i nawet chaosu.
Pod tym względem stereotypy narodowe nie różnią się od innych. Jak działają stereotypy, można zobaczyć na dowolnym przykładzie. Anglia, jak wiemy, ma reputację kraju dżdżystego. Reputacja ta nie opiera się na studiach statystyk meteorologicznych, ale na spontanicznej quasi-generalizacji. Skoro reputacja została już utrwalona, szczególna logika, albo raczej szczególny mechanizm nielogiczny, zaczyna działać. Kiedy deszcz pada we Francji, to po prostu deszcz pada, ale każdy deszczowy dzień w Anglii daje nam potwierdzenie stereotypu: to jest kraj dżdżysty. Lecz przeciwna reguła nie funkcjonuje: słoneczny dzień w Anglii jest wtedy logicznie bez znaczenia, nie kłóci się z reputacją kraju. Nasze zwykłe, codzienne myślenie nie daje się w tych sprawach uleczyć, nie poddaje się i pewnie nigdy się nie podda rozsądnym regułom, potrzebujemy stereotypów, bo w sumie jesteśmy umysłowo w lepszej formie, jeśli trwają one nietknięte w duszy.
Stosuje się to rzecz jasna do stereotypów narodowych. Każdy naród czy plemię wytwarzają stereotypy swoich sąsiadów, a także innych, lepiej czy gorzej znanych plemion, stereotypy te ujawniają w połowie respekt, a w połowie pogardę. I tak, na przykład, „wiemy”, że Niemcy są zdyscyplinowani i pozbawieni poczucia humoru, że Anglicy są spolegliwi, a horyzonty umysłowe mają ciasne, Polacy są odważni i niezdolni do systematycznej roboty, Żydzi są inteligentni i pozbawieni taktu, Amerykanie przyjaźnie odnoszą się do ludzi i są naiwni, Czesi umieją dobrze i często pracować, a są małostkowi i chciwi, Francuzi są dowcipni i niepoważni, Włosi umieją cieszyć się życiem, a liczyć na nich nie można, często też oszukują i tak dalej. Nigdy nie zbraknie przykładów, które stereotyp potwierdzają, a przeciwprzykłady się nie liczą. Stereotypy są zawsze bezpiecznie obwarowane, a gdy spotykamy się ze sprzeciwem, mamy zawsze niezawodną siatkę bezpieczeństwa: „Ach tak, wiem przecież, że są wyjątki”.

Rozdział 2
Stereotyp Polaka

Tekst zawiera fragment rozmowy z profesorem Jerzym Bartmińskim.
Adrian Lesiakowski: Czy stereotypy muszą zawsze być negatywne?
Profesor Jerzy Bartmiński: Nie muszą być i nie są tylko negatywne. Istnieją również stereotypy pozytywne. Na przykład istnieje bardzo pozytywny stereotyp matki (…). Przeważnie w stereotypowych wyobrażeniach cechy negatywne i pozytywne mieszają się ze sobą. Wrócę do sprawy kształtowania się stereotypów, udokumentowanych przez A. Niewiarę. Zaczyna się od rejestrowania faktów: Włosi potrafią pięknie grać i śpiewać, Niemcy jedzą ziemniaki, Francuzi są wymowni i jedzą ślimaki itd. My to widzimy, spamiętujemy, o tym mówimy, piszemy. Drugi etap to selekcjonowanie szczegółów: jedne potwierdzają się i zaczynają w obrazie ogólnym dominować, a inne gdzieś przepadają. Tworzenie stereotypu poprzedzone jest więc fazą poznawania. Funkcja poznawcza jest więc funkcją podstawową. Są więc na przykład określone przedmioty, kojarzone z określonymi narodami.
[…] Do przedmiotów przypisywano pewne działania, sposoby postępowania, pewne cechy charakteru. Więc ostatecznie stereotypowy obraz (nas samych czy obcych) jest już selekcją, przetworzeniem, interpretacją. Potem stereotypy są przejmowane wraz z tradycją. Ktoś nigdy na oczy nie widział Tatara, ale wie, że był to ktoś, kto jadał surowe mięso, bo u nas tak właśnie nazywa się pewna (smaczna) potrawa. Stereotyp zaczyna funkcjonować autonomicznie, jako wyobrażenie przyjmowane na wiarę od innych, z drugiej ręki, oczywiście zawsze trochę anachroniczny. O ile wiem, dzisiejsi Tatarzy wolą mięso gotowane i smażone od surowego!
Katarzyna Grzybowska: Jak Polak postrzega sam siebie? Czy istnieje stereotyp Polaka w Polsce?
Profesor Jerzy Bartmiński: Tak, istnieje. Jest to połączenie krytycyzmu i samouwielbienia. To paradoks, ale musimy pamiętać, że stereotypy ze swej natury są ambiwalentne i bardzo niejednoznaczne. Polacy widzą siebie i pozytywnie i negatywnie równocześnie.
Adrian Lesiakowski: Czy jest to charakterystyczne tylko dla Polaków, czy też również dla innych narodów?
Profesor Jerzy Bartmiński: Do niedawna sądziło się, że autostereotyp czyli obraz siebie samego, swojej grupy, jest zawsze pozytywny, a w każdym razie w przeważającej części pozytywny. To na pewno można powiedzieć o sporej części polskiego społeczeństwa, która hołubi wyidealizowany obraz polskości i Polaka. Przekazuje go szkoła, sugestywnie narzuca literatura. Akcentuje się – w imię jakichś wyższych celów - wyłącznie nasze pozytywne cechy, a więc przywiązanie do tradycji, do wolności jako sztandarowej idei naszej kultury, naszą tolerancję, która nas tak pozytywnie wyróżniała w Europie w XVI wieku, patriotyzm, dzielność, szlachetność, religijność. Ukrywa się ciemne strony naszej historii narodowej i nasze wady, o których pozwalali sobie mówić publicznie tylko najodważniejsi: Cyprian Kamil Norwid, Stanisław Brzozowski, Witold Gombrowicz, Jan Józef Lipski, Czesław Miłosz. Obcy mieli o nas raczej krytyczne zdanie. Krytycznie postrzegali nas nasi najbliżsi sąsiedzi Ukraińcy i Litwini (z pozycji słabszych), także Niemcy i Rosjanie (z pozycji mocniejszych), ale też np. Szwedzi, a ostatnio Czesi i - co było dla wielu zaskoczeniem - Węgrzy. Ten krytycyzm często oparty na przestankach wybiórczych (polscy turyści-handlarze!) przenika też do naszego autostereotypu, choć w naszej zbiorowej wyobraźni był niewątpliwie słabszy. W ostatnich latach autokrytycyzm Polaków bardzo się nasilił przybierając w niektórych środowiskach formy przesadne, bliskie załamania wiary w samych siebie.
[…] Prowadziłem, by odwołać się do bliskich mi danych - badania porównawcze wśród studentów w Polsce i w Niemczech i byłem zdumiony jak krytycznie młodzi Polacy oceniali samych siebie (i rodaków). Wręcz jest tak, że młodzi Polacy myślą lepiej o Niemcach niż o sobie i - co ciekawe - lepiej niż sami Niemcy myślą o sobie. Na przykład jeśli pytanie dotyczyło agresywności - studenci polscy przypisywali typowemu Polakowi agresywność w stopniu wyższym niż studenci niemieccy, Niemcy mają nas raczej za łagodnych. To samo dotyczyło lenistwa (Niemcy uważają nas za bardziej pracowitych niż my sami siebie), to samo pijaństwa (Niemcy widzą naszą nieprzezwyciężalną skłonność do alkoholu, ale jest to cecha w znacznym stopniu mniej eksponowana w niemieckim stereotypie Polaka niż w polskim autostereotypie). Natomiast Niemcy postrzegają Polaka jako biedaka, przy czym - pocieszmy się - postrzegają tak wszystkich Słowian: Rosjan, Ukraińców, a nawet Czechów którzy w naszych oczach są bogaci. Niemcy uważają nas za tolerancyjnych, my natomiast sygnalizujemy w ankietach że nastąpiło w naszym społeczeństwie załamanie etosu tolerancji. Jesteśmy postrzegani przez Niemców jako uparci, nie bardzo odważni, mało patriotyczni. Polacy natomiast żywią się mitami, uważają się za bohaterskich, kochających ojczyznę towarzyskich i wesołych. Niemcy wcale tak nas nie postrzegają.
Adrian Lesiakowski: Czy to znaczy, że są ludzie, którzy postrzegają cały świat poprzez stereotypy?
Profesor Jerzy Bartmiński: Wszyscy ludzie widzą świat poprzez język i poprzez stereotypy w nim istniejące, choć w większości nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Sławomir J. Żurek :Czy możliwa jest weryfikacja stereotypów?
Profesor Jerzy Bartmiński: Oczywiście, jest możliwa. Przecież potrafimy uczyć się obcych języków. Potrafimy też wyjść poza to, co odziedziczyliśmy z tradycji. Nauka to robi! Historycy walczą ze stereotypizacją w widzeniu naszej historii. Opisują fakty i to, jak są one interpretowane przez współczesnych i potomnych. Czy to jest łatwe? Nie. Wszyscy jesteśmy uwarunkowani kulturowo i musimy uczyć się uznawania również racji innych.

Rozdział 3
Kto jest Innym?

Tekst zawiera fragment wykładu Ryszarda Kapuścińskiego „Spotkanie z Innym- jako wyzwanie XXI wieku”.
Spotkanie z innym człowiekiem, z innymi ludźmi, było zawsze powszechnym i podstawowym doświadczeniem naszego gatunku. Archeolodzy mówią nam, że najpierwszymi grupami ludzkimi były małe rodziny-plemiona liczące trzydzieści-pięćdziesiąt osób. Gdyby taka społeczność była większa, trudno by jej było szybko i sprawnie się poruszać. Gdyby była mniejsza, trudniej by jej było skutecznie się bronić, walczyć o przeżycie. […] I otóż nasza mała rodzina-plemię idzie przed siebie w poszukiwaniu pożywienia i nagle napotyka inną rodzinę-plemię. Jakiż to ważny moment w dziejach świata, jakie doniosłe odkrycie! Odkrycie, że na świecie istnieją jeszcze inni ludzie! Dotychczas bowiem członek wspomnianej przez nas grupy pierwotnej mógł żyć w przeświadczeniu, że poruszając się w gronie trzydziestu-pięćdziesięciu pobratymców zna wszystkich ludzi na świecie. Tymczasem okazało się, że nie - że na świecie żyją jeszcze inne podobne istoty, inni ludzie!
Jak się wobec takiej rewelacji zachować? Jak postąpić? Jaką podjąć decyzję?
Rzucić się z furią na tych napotkanych? Minąć ich obojętnie i pójść dalej? Czy też próbować poznać się i porozumieć?
Ten sam wybór, przed którym tysiące lat temu znalazła się grupa naszych prarodziców, stoi przed nami i dziś, i to z tą samą niesłabnącą intensywnością; wybór równie jak wówczas zasadniczy i kategoryczny. Jak odnieść się do Innych? Jaką zająć wobec nich postawę?
Może być tak, że dochodzi do pojedynku, do konfliktu, do wojny. Świadectwa takich zdarzeń przechowują wszystkie archiwa, znaczą je pola niezliczonych bitew, resztki rozrzuconych po całym świecie ruin. Wszystkie one są dowodem klęski człowieka - tego, że nie umiał albo nie chciał porozumieć się z Innymi. Literatura wszystkich krajów i wszystkich epok wzięła tę sytuację za swój nieskończony w różnorodności i nastroju temat.
Może jednak też być tak, że śledzona przez nas rodzina-plemię, miast napadać i walczyć, postanowi odgrodzić się od Innych, oddzielić, izolować. To w wyniku takiej postawy zaczną z czasem pojawiać się podobne w zamyśle obiekty, jak chiński Wielki Mur, wieże i bramy Babilonu, rzymski limes czy kamienne mury Inków.
Zwróćmy uwagę, że pojęcie „Inny" jest najczęściej określane z punktu widzenia białego, Europejczyka. Dziś jednak idę przez wieś w górach Etiopii, biegnie za mną gromada dzieci pokazujących mnie palcem, rozbawionych i wołających: Ferenczi! Ferenczi! To znaczy właśnie - obcy, inny. Bo to ja dla nich jestem Inny.
Jest interesujące, że kiedy w rodzimej Europie Malinowskiego toczy się I Wojna Światowa, młody antropolog skupia się na badaniach kultury wymiany, kontaktów i wspólnych obrządków wśród mieszkańców Wysp Trobrianda, czemu poświęci swoje wspaniałe dzieło „Argonauci Zachodniego Pacyfiku” i sformułuje swoją ważną, a tak rzadko przestrzeganą przez innych tezę, że „aby o czymś sądzić, trzeba tam być”. Z drugą jeszcze tezą, na owe czasy niesłychanie śmiałą, występuje wychowanek Uniwersytetu Jagiellońskiego, a mianowicie, że nie ma kultur wyższych i niższych - są tylko kultury różne, w odmienny sposób zaspokajające potrzeby i oczekiwania jej uczestników. Dla niego inny człowiek, z innej rasy i kultury, jest przecież osobą, której zachowanie, jednako jak każdego z nas, cechuje godność, szacunek dla uznawanych wartości, poszanowanie tradycji i obyczaju.”
[…] Za wyrwanie ze swojej kultury płaci się wysoką cenę. Dlatego tak ważne jest posiadanie własnej, wyraźnej tożsamości, poczucie jej siły, wartości i dojrzałości. Tylko wówczas człowiek może śmiało konfrontować się z inną kulturą. W przeciwnym wypadku będzie chować się w swojej kryjówce, bojaźliwie odgradzać od innych. Tym bardziej, że Inny to zwierciadło, w którym się przeglądam czy - w którym jestem oglądany, to lustro, które mnie demaskuje i obnaża, a tego wolelibyśmy jednak uniknąć.
Prawdziwe wyzwanie naszego czasu, spotkanie z nowym Innym, Innym rasowo i kulturowo, bierze się także i z szerszego kontekstu historycznego. Mianowicie - druga połowa XX wieku to lata, w których dwie trzecie ludności świata wyzwala się z zależności kolonialnej i staje się obywatelami swoich, przynajmniej nominalnie, niepodległych państw. Stopniowo ludzie ci zaczynają odnajdywać swoją własną przeszłość, miry i korzenie, swoją historię, poczucie tożsamości i, oczywiście, dumy z tego płynącej. Zaczynają czuć się sobą, gospodarzami i sternikami swojego losu, z nienawiścią patrząc na wszelkie próby traktowania ich wyłącznie przedmiotowo, jako statystów, jako tło, jako ofiary i bierne obiekty dominacji.
Dziś nasza planeta, zamieszkana wiekami przez wąskie grono wolnych i szerokie rzesze zniewolonych, zapełnia się coraz większą liczbą narodów i społeczności o rosnącym poczuciu znaczenia własnej, odrębnej wartości.

Podsumowanie

Dialog międzykulturowy pozwala zauważyć, że różnorodność jest bogactwem. Takie stanowisko skłania ludzi do wzajemnej akceptacji, współpracy i budowania cywilizacji ludzkiej.
Przeszkadzają w tym stereotypy, które sprawiają, że identyczne cechy zostają przypisane wszystkim bez wyjątku członkom grupy czy narodu.
Zapamiętaj najważniejsze cechy stereotypów:
Nie wywodzą się z doświadczenia jednostek.
Są dziedziczone kulturowo.
Mogą być nacechowane pozytywnie lub negatywnie.
Są sprzeczne z faktami, zdarza się, że tylko częściowo odpowiadają prawdzie.
Są trwałe, trudne do zmiany, sztywne, oporne na niezgodne z nimi informacje.
Jak działają stereotypy?
Mogą krzywdzić grupy, jednostki, narody.
Uogólniają i upraszczają obraz świata i ludzi.
Zamykają umysł człowieka na poznanie innych.
W kontaktach z ludźmi sprawiają, że z góry wiadomo, czego można się spodziewać się po innych.
Usprawiedliwiają zachowanie ludzi.
Złudnie porządkują obraz świata, dając gotowe wzory zachowania, myślenia.
Przekazywane z pokolenia na pokolenie powodują przeświadczenie o ich uniwersalności i nieomylności.
Integrują społeczeństwo, motywują społeczne działania, ideologie.
Mogą służyć politycznej propagandzie.
Tolerancja jest umiejętnością współżycia, to szacunek, wzajemne zrozumienie. Konieczna jest edukacja na rzecz tolerancji, rozwijanie umiejętności krytycznego myślenia, samodzielnego dokonywania ocen, niepoddawania się manipulacji, wyrabiania poczucia solidarności międzyludzkiej.

 źródło: epodreczniki.pl





czwartek, 21 maja 2020

Mała książka – wielki człowiek

Czytelnicze virale powstały w ramach ogólnopolskiej kampanii społecznej „Mała książka – wielki człowiek”. Seria obejmuje 10 krótkich filmów, których akcja rozgrywa się w bibliotece, i ma ukazać, jak pasjonującą przygodą może być czytanie oraz jaki wpływ na wybory czytelnicze dzieci mają dorośli z ich otoczenia. Zwraca również uwagę na nieocenioną pomoc bibliotekarzy, którzy są źródłem książkowych inspiracji.

Część 6-10:










środa, 20 maja 2020

Biblioteka Wielkiego Człowieka

Instytut Książki - Home | FacebookPrezentujemy Wam filmową serię „Biblioteka Wielkiego Człowieka”, która powstała w ramach kampanii „Mała książka - wielki człowiek”. Filmiki zabiorą was w zabawną podróż wśród bibliotecznych regałów z dwójką uroczych przedszkolaków – Piotrusiem i Karolinką.




Część 1-5: